Kim jesteśmy? Skąd przyszliśmy? Dokąd zmierzamy?.. :)
Jeżeli powiem Ci, że nazwa marki VOLA powstała w McDonald's, a pomysł na logo przyszedł podczas kolejnego gryza kurczakburgera przez moją dziewczynę Martynę - uwierzysz w to?
Też bym nie wierzył.
Bo jak to tak, przecież własna firma, własna marka odzieżowa to brzmi tak poważnie. Ale tylko z pozoru.
VOLA to przede wszystkim prawdziwa historia, którą warto śledzić. Przygoda, którą można obserwować od zupełnego zera na moim kanale YouTube. To projekt inny niż wszystkie, bo jeszcze nikt nie pokazywał jak zbudować streetwearową markę odzieżową w Polsce.
Bo jak to mawiał klasyk - a historii tej marki i tak nie zrozumiesz!
Chcemy być jak najbliżej Ciebie. Nie chcemy traktować Cię tylko jako klienta, ale jako przyjaciela. Nawet jeżeli na razie nie masz zamiaru kupować naszego produktu (choć pewnie zmienisz niedługo zdanie - mamy nadzieję!), to dalej jesteś naszym przyjacielem (skoro nadal to czytasz :P). Zamierzamy budować społeczność, a nie bazę klientów - i to według nas jest w tym wszystkim najbardziej wartościowe, naturalne i szczere.
Nie chcemy być jak giganci modowi, którzy wykorzystując pracowników na dalekim wschodzie dorabiają się fortun.
Chcemy postawić na Polskę. Chcemy, by dzięki naszym produktom można było powiedzieć "Dobre, bo Polskie". Dlaczego tylko jak coś jest "niemieckie" lub "szwajcarskie" to widzimy w tym jako Polacy dobrą jakość? Bo przecież Polacy nie gęsi.. I tak dalej.
Z racji, że jesteśmy takimi samymi ludźmi jak Ty, denerwowały nas niektóre problemy związane z noszeniem bluz z kapturem.
Nam też ciągle spadał kaptur idąc pod wiatr i nie mieściły się w nim słuchawki.
Nie tylko Tobie wypadł telefon z kieszeni i ozdobił Twój ekran pięknym pajączkiem :)
Dzięki temu, że sami produkujemy wszystko od A do Z wymyśliliśmy innowacyjny, podwójny kaptur o dużej objętości, który rozwiązuje te wszystkie problemy i zastępuje czapkę.
Nasza kieszonka "kangurek" skrywa w sobie coś specjalnego. Jest to kolejny autorski projekt, który nazwaliśmy bardzo ambitnie, bo uwaga - jest to: "ukryta kieszonka na telefon".
Pomysłowa nazwa, czyż nie?
Myślę, że nikt nie chce by bokami wypadło mu coś cennego z kieszonki kangurka, stąd pomysł na "zamykaną" kieszeń ukrytą pod nią. Z dumą mogę powiedzieć, że chyba jako pierwsi w Polsce - a może i na świecie - wprowadziliśmy właśnie takie usprawnienie do naszej "zwykłej-niezwykłej" bluzy z kapturem. VOLA, robisz to dobrze, prawda?
Bluzy szyjemy w naszym garażu, obecnie dumnie nazwanym - pracownią. A w zasadzie to szyje je moja mama, Jadwiga Lipska, która jest w branży produkcji odzieży od ponad 20 lat. I teraz już wiecie dlaczego nasze bluzy mają podwójne szwy czy haftowane logo - moja mama jest po prostu ekspertem w tej dziedzinie. I to nie jest żadne chwalenie na siłę - jak coś robisz ponad 20 lat, to po prostu musisz się na tym znać. Prawda, mamo? :)
Ja ten potencjał po prostu zagospodarowałem w stworzenie własnej marki odzieżowej VOLA. I myślę, że tu możemy przejść do podziękowań, bo te należą się wielu osobom.
Nasza marka VOLA.WEAR nigdy by nie powstała, gdyby nie zaangażowanie mojej dziewczyny, rodziny, setki znajomych czy tysięcy widzów. Przez dobre ponad pół roku pytałem się o dosłownie wszystko moich najbliższych tak, by zebrać jak najwięcej problemów związanych z noszeniem bluz, z którymi się borykają lub wybrać początkowe kolory, które chcemy mieć w ofercie. Zadałem dziesiątki jak nie setki pytań i skończyłby Ci się pakiet internetu mobilnego, gdybym chciał wymienić wszystkie nazwiska. Dlatego po prostu dziękuję Wam wszystkim i Tobie również drogi czytelniku - wiele znajomych, widzów z YT czy przyjaciół doradzało mi ze szczerą intencją, a teraz każdy komentarz dotyczący chociażby wyboru metki ma swój finał w postaci zbudowania realnej marki.
W szczególności chciałbym podziękować: mojej mamie, bo bez niej mógłbym dalej trzymać ten projekt tylko w mojej wyobraźni, cudownej dziewczynie Martynie Dec za kreatywną głowę, mojemu chrzestnemu Jackowi Lipskiemu za genialne uwagi dotyczące kieszonki czy kaptura w bluzie, Iwonie Mróz, która po wysłuchaniu naszego pomysłu bez wahania podjęła z nami współpracę i zaangażowała się w ten projekt jak w swój własny (Iwona również cyknęła nam fotki do pierwszej sesji, to prawdziwa artystka!) oraz wszystkim, co udzielili choćby najmniejszej rady dotyczącej tego projektu!
Cóż można napisać w słowach końcowych?
Nawet nie wiecie jaki jestem cholernie szczęśliwy. Siedzę w środę o 2:26 pisząc ten tekst od godziny i wcale nie chce mi się spać, pomimo wizji zajęć na uczelni o 8 rano. Kilka lat przygotowywałem się i uczyłem jak poprowadzę swoją pierwszą firmę, wizualizowałem sobie to wszystko co będzie trzeba zrobić by dowieźć taki projekt do końca. Przez ten czas trafiłem na niezliczoną liczbę niesamowitych ludzi, którzy odpowiadali na moje pytania, uczyli mnie bądź dawali cenne wskazówki.
Te osoby wiedzą o kim mówię. To Wy dołożyliście cegiełkę do budowy VOLA i to tak naprawdę po części też Wasza marka.
Marzenia się spełniają, tylko trzeba im czasem pomóc.
Emil Lipski